Problemy państwowej sztuki zaangażowanej

W magazynie Szum ukazał się wywiad przeprowadzony przez Jakuba Banasiaka z Arturem Żmijewskim na temat funkcji i kondycji zaangażowanej sztuki współczesnej w Polsce[1].

Żmijewski, przypominając historię Tęczy i Adoracji Chrystusa, stwierdził, że „wielu politykom głównego nurtu ten powiększający się dystans (w społeczeństwie) jest na rękę”. Negatywnie odniósł się też do tego jak „bardzo urosły (państwowe) instytucje kultury”. Trudno nie zgodzić się z takimi spostrzeżeniami:

[A.Ż.]: „(…) Bardzo urosły instytucje kultury, które są dzisiaj niezwykle silne, a artyści stosunkowo słabi, serwilistyczni. Artyści są coraz bardziej klientami tych instytucji (…). Moim zdaniem ta sytuacja dominuje teraz w polu sztuki (…).

„(…) Instytucje stają się częścią ustroju państwa. Powstają nowe siedziby, rosną budżety, tworzone są załogi tych instytucji, administracja. Upraszczając, one są związane ustrojowo z obecnym państwem, także poprzez taką monokulturę władzy: hierarchiczną strukturę instytucji, scentralizowaną, z dominacją procedur, z ograniczoną autonomią załóg, zamazanym celem itd. (…)”.

„(…) W polu sztuki trwało czyszczenie instytucji publicznych z postaw i działań zaangażowanych na rzecz takich, które dominują obecnie — neutralnych politycznie (…)”. Pole sztuki jest dzisiaj wypłukane z polityczności, brakuje wsparcia dla takich postaw, również merytorycznego (…)”.

[J.B.]: – Prawica przejmuje język lewicy – mówi o przemocy symbolicznej, władzy symbolicznej itp. Tak było w odniesieniu do Tęczy.

[A.Ż.]: Ale to dobrze, bo to pokazuje, że ten język jest dobrem wspólnym, że jest demokratyczny. Lewica osiągnęła tu swój cel, bo przecież po to wprowadzała te pojęcia, żeby zaistniały one w publicznej debacie (…)”.

„(…) Gdzie jest to wsparcie, gdzie są artyści, czy instytucje, które wspierają Julitę Wójcik i Jacka Markiewicza? Czy CSW udzieli mu pomocy prawnej, w przypadku ew. oskarżenia?”


W tym momencie trzeba postawić pytanie, na ile Jakub Banasiak i Artur Żmijewski rozumieją, gdzie jest źródło problemów? Niestety reszta przemyśleń przedstawionych w wywiadzie wskazuje na to, że są dalecy od zgłębienia tego tematu.

Tymczasem w polskiej kulturze i sztuce polityka będzie królować tak długo, jak długo w kulturze i sztuce będzie dominowało państwo. Czy to na szczeblu lokalnym, czy centralnym.

To gdzie leży problem? Właśnie w tym, że państwo ma konstytucyjnie zapewniony monopol m.in. na finansowanie Kultury i Sztuki[2]. Jeżeli ktoś popiera takie rozwiązania, to nie powinien narzekać na fakt, że:

1. Ze względu na wspomniany monopol zapisany w Konstytucji III RP, ten kto w Polsce decyduje o rozdzieleniu publicznych pieniędzy na sztukę, ten może przy okazji wykorzystywać ją do promowania swoich poglądów. Najczęściej antagonizując społeczeństwo. Żeby uzmysłowić o jakiej skali zjawiska mowa, poniżej trochę przykładów, jak na przestrzeni ostatnich lat wyglądało to, i niestety będzie wyglądać, w praktyce:

a) (2014 r.) Po wyroku sądu żona Zbigniewa Rybczyńskiego (pomówionego przez ministra kultury, Bogdana Zdrojewskiego [PO]) informuje, że wielu artystów boi się otwarcie wyrażać swoje poglądy, ponieważ nie chcą stracić dotacji. W związku z całą sytuacją wraz z mężem planują wyjechać z kraju[3],

b) (2015 r.) Radni PO we Wrocławiu oczekują odwołania spektaklu „Śmierć i dziewczyna” grożąc obcięciem dotacji dla Teatru Polskiego[4],

c) (2013 – 2015 r.) Kolejne decyzje o odbudowywaniu tęczy dzielącej społeczeństwo (koszt w sumie ok. 1 mln zł), która stała się przedmiotem walki politycznej[5],

d) (2015 r.) Dotacje na kulturę i sztukę, w tym dla czasopism i na wydawanie książek, wykluczają opcję konserwatywną, a wspomagają tylko liberalną[6],

e) (2015 r.) Polski Instytut Sztuki Filmowej w przyznawanych dotacjach z budżetu państwa pomija opcję „patriotyczną”[7],

f) (2015 r.) Politycy konserwatywnej „opozycji” (PiS) zaczynają mówić o planach wprowadzenia swojej wizji kultury i sztuki oraz misji mediów publicznych[8][9][10][11],

g) (2015/2016 r.) Exposé Premier Beaty Szydło: „Chcę bardzo wyraźnie podkreślić, że mój rząd będzie konsekwentnie pilnował, aby za pieniądze publiczne nie były realizowane wydarzenia kulturalne, które naruszają ogólnie akceptowane normy społeczne i wartości”[12],

h) (2015/2016 r.) Po dojściu do władzy konserwatystów PiS nowy minister kultury wstrzymuje nabór wniosków na dofinansowanie filmów. Zaczyna się walka PISF z Ministerstwem Kultury o ekspertów odpowiedzialnych za wybór projektów[13][14],

j) (2016 r.) Plan dofinansowania 20 mln zł Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, którą założył o. Tadeusz Rydzyk. Pieniądze mają pochodzić z przesunięć w ramach budżetu w obszarze kultury i teatru[15],

k) (2016 r.) Rząd PiS nie daje dotacji na OFF Festival i Tauron Nowa Muzyka. Sytuację ratują prywatni sponsorzy[16],

l) (2016 r.) Czasopisma liberalne światopoglądowo nie otrzymają dotacji z MKiDN[17],

ł) (2016 r.) Państwowe muzea prezentujące sztukę współczesną nie otrzymają dotacji na rozwój swoich kolekcji[18],

m) (2016 r.) Dotację w wysokości 4 mln zł otrzymuje Centrum Opatrzności Bożej, 700 tys. zł Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Dotacji nie otrzymała Zachęta, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, ani Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie[19],

n) (2016 r.) Zmiany w państwowym Instytucie Książki. Nowe władze promują pisarzy wpisujących się w konserwatywną linię ideologiczną rządu[20][21].

o) (2016 r.) Anda Rottenberg, zwolenniczka państwowego mecenatu, stwierdza, że nie otrzyma dotacji ze względu na swoją dotychczasową działalność[22].

p) (2016 r.) Marszałek Województwa Kujawsko-Pomorskiego, Piotr Całbecki (PO), zapowiada wstrzymanie finansowania teatru Polskiego w Bydgoszczy w związku z przedstawieniem „Nasza przemoc i wasza przemoc”[23].

r) (2017 r.) Narodowe Centrum Kultury przekazuje duże środki z pieniędzy podatników na dziennikarzy i artystów powiązanych z PiS[24].

s) (2017 r.) Pomimo rekomendacji komisji konkursowej i wygranego głosowania, kojarzony z „prawicą” dyrektor poznańskiej galerii Arsenał, Piotr Bernatowicz, nie został wybrany przez prezydenta miasta (PO) na ponowną kadencję[25].

t) (2017 r.) Emilian Kamiński: „Jeżeli chodzi o kulturę, tkwimy w pełnym socjalizmie”[26].

u) (2017 r.) Ministerstwo Kultury odmówiło finansowania festiwalu teatralnego Malta Poznań 2017, którego kuratorem był chorwacki reżyser „Klątwy” Oliver Frljić. Jak stwierdził w wywiadzie dla Wyborczej „Ministerstwo ma swoje sposoby, by wpływać na życie kulturalne w Polsce”[27].

w) (2017 r.) Maciej Stuhr w wywiadzie dla magazynu Esquire stwierdza, że na polskim rynku filmowym, uzależnionym od finansowania PISF-u, reżyserzy boją się obsadzać aktorów oficjalnie sprzeciwiających się rządzącej władzy[28].

x) (2019 r.) Ministerialne dotacje dla czasopism humanistycznych od lat przyznawane są według klucza politycznego. Nie ma znaczenia, czy rządzi PO, czy PIS[29].

y) Nowy dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie prof. Jerzy Miziołek zapowiedział, że wkrótce zamknie całą Galerię Sztuki XX i XXI wieku w Muzeum Narodowym[30].

z) (2021 r.) Minister Gliński zdymisjonował dyrektora FINA za film o wibratorach. Zdjęto też cały festiwal[31].

(…) ciąg dalszy niewątpliwe nastąpi.

2. Na podstawie powyższych przykładów widać, że sztuka w Polsce po 1989 r. dalej jest upolityczniona, czyli zależna od władzy. Jest to typowe dla państw mocno ingerujących w życie społeczno – gospodarcze na szczeblu lokalnym i centralnym.

3. Z punktu widzenia artysty monopol nadany państwu na finansowanie kultury i sztuki przypomina gospodarkę nakazowo rozdzielczą, w której, żeby istnieć, trzeba coś wyszarpać od państwa / władz lokalnych. Najczęściej dzięki kontaktom w urzędach albo w komisjach, czy wpasowaniu się projektem w ich gusta i poglądy.

4. Co zastanawiające, taka sytuacja jest akceptowana przez większość artystów. Najczęściej pojawiającym się wytłumaczeniem jest dogmat, że „bez udziału państwa zniknie kultura i sztuka, bo nikt nie będzie chciał jej dobrowolnie finansować” (przez co należy rozumieć, że trzeba do tego zmuszać ludzi). Tymczasem ten argument jest tylko i wyłącznie wrażeniem odnoszącym się do emocji, ponieważ na przestrzeni ostatnich 400 lat kultura i sztuka na zachodzie rozwinęła się do obecnego poziomu właśnie dzięki prywatnym inwestycjom[32].

5. Jak wiadomo, projekty, realizowane w ramach państwowych instytucji kultury, sponsorowane są z pieniędzy skłócanego przez polityków podatnika. A może ten szary człowiek, któremu średnio połowa zarobków odbierana jest w ramach podatków pośrednich i bezpośrednich[33][34], nie ma ochoty, aby państwo dodatkowo irytowało go na poziomie kulturowym? Żeby na jego koszt artyści realizowali projekty będące wbrew jego poglądom?

6. Polska w światowych rankingach wolności gospodarczej plasuje się na 40. miejscu[35][36]. Dlatego też w państwach mających normalne warunki gospodarcze, to możliwości finansowe klasy średniej oraz mniejsze lub większe prywatne galerie i fundacje wspierają artystów – zaangażowanych lub nie. I w ten sposób zapewnia im się artystyczną niezależność, a nie poprzez uzależnienie od państwowych dotacji czy grantów na kulturę.
Dlatego w Berlinie jest około 500. prywatnych galerii, a w regionie paryskim blisko 1100. A ile jest prywatnych galerii prezentujących sztukę współczesną np. w Warszawie, i które nie są zależne od finansowania z MKiDN, czy władz lokalnych? I dlaczego tak mało?

7. Uzależnienie finansowe sztuki od państwa świadczy o jej słabości. Jak wiadomo, kultura i sztuka są na końcu piramidy potrzeb, a to, w jakim stanie znajduje się polski „rynek” sztuki jest odzwierciedleniem możliwości finansowych społeczeństwa, czyli sytuacji gospodarczej w kraju. Kraju, który jedną nogą ciągle stoi w poprzednim systemie, dalej wmawiając obywatelom, że nie są zdolni do samodzielnego myślenia, i dlatego zajmuje się regulowaniem i kontrolą każdego aspektu ich życia – oczywiście za ich własne pieniądze. W taki sposób artyści tkwią w zaklętym kręgu uzależnienia od państwa.

8. Kultura i sztuka to nie matematyka i fizyka – oparte na obiektywnych i mierzalnych prawach nauki. Dlatego nikt nie jest w stanie obiektywnie wskazać, gdzie przebiega granica między tzw. sztuką wyższą i niższą, dobrą, a złą. Tak samo, czy jakiś projekt artystyczny będzie miał pozytywny albo negatywny wpływ na społeczeństwo.

W związku z tym finansowanie sztuki (i nie tylko) przez państwo będzie zawsze generować te same konflikty, co finansowanie przez nie religii. W końcu jedno i drugie podlega subiektywnej interpretacji odbiorcy i wybranych autorytetów. Najlepszym dowodem jest proces przyznawania wniosków o stypendia artystyczne, granty i dotacje na projekty, których ocena jest uzależniona od aktualnych poglądów komisji i ekspertów – wyznaczanych przez władzę według odpowiedniego klucza (punkt 1).

Tymczasem dyskusja, z kim, i na jakich zasadach rząd podzieli się tym, co wcześniej zabrał, niestety będzie trwać dalej.


Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *